Nie lubię poniedziałku

Choć poniedziałek, to dzień jak każdy inny, to jednak z jakiegoś powodu go nie lubię. Być może właśnie dlatego, że to w  poniedziałek człowiek ma poczucie, że dzisiaj to już powinien coś popracować. Problem jest w tym, że dopiero co, wczoraj (w niedzielę), zupełnie nie musiałem myśleć o pracy. Oczywiście, w moim przypadku, jest to niemożliwe, bo o pracy myślę nawet wtedy, gdy nie chcę o niej myśleć. Ale przynajmniej był to dzień, w którym nie włączyłem komputera i wcale nie poczułem się z tym źle.

A wręcz odwrotnie. Źle się czuje tego dnia, kiedy muszę włączyć komputer. Od czasu, gdy stał się on moim głównym narzędziem służącym do zarabiania pieniędzy, przestał jednocześnie być zabawką. I systematycznie, od tych kilku lat, sprawia mi każdego dnia mniej radości, niż dnia poprzedniego. Myślę, że tak się dzieje w wielu przypadkach, gdy pewne hobby, zamienia się w pracę. Gdy coś, co wcześniej robiło się tylko dla wypełnienia wolnego czasu, staje się obowiązkiem. Czymś, co trzeba robić niezależnie od tego, czy ma się na to ochotę, czy też nie. W takim momencie przestaje to już cieszyć – a z pewnością  nie cieszy już tak bardzo, jak cieszyło na samym początku.

Coż, takie są reguły gry, w naszym współczesnym świecie. Ale gdy hobby staje się pracą, to w takim razie co staje się hobby? I tu właśnie jest dosyć śmiesznie, bo w moim przypadku, chętnie podejmuje się wszelkiej pracy fizycznej, która jest absolutną odskocznią, od tego co robię na codzień. Często mam wrażenie, że pracując na budowie, miałbym więcej radości z pracy, niż w chwili obecnej.

Oczywiście, praca, jaką mam obecnie, jest rewelacyjna. Pracuję kiedy chcę i ile chcę – takie są uroki posiadania własnej firmy. Ale jednocześnie każda chwila, w której nie pracuje, to chwila, która przynosi stratę. A zatem jak wyznaczyć zdrowe granice pomiędzy pracą, a całą resztą? I drugi, negatywny aspekt pracy, jaką obecnie wykonuję… Praca przy komputerze, to coś, co zabija człowieka bardzo powoli.

Wyobraźcie sobie, że przesiadujecie przy tym dziwnym sprzęcie (komputerze) całymi dniami, a czasem nawet nocami. Przyklejacie się do niego, jak pijawka do człowieka. Po jakimś czasie zastępuje on wszelkie inne rozrywki. Wystarczy, że wszystkich znajomych i przyjaciół mamy w zasięgu jednego klawisza, na wszelkiej maści komunikatorach, czatach, facebookach i naszych klasach. Po co z nimi się spotykać, skoro więcej na ich temat można dowiedzieć się z ich profilu? Gdy do tego dodamy rozrywkę, typu gry, telewizję oraz gazety i książki w formie elektroniecznej, to co nas ma od komputera oderwać? A może własne dzieci? Tylko, że one również najchętniej zamiast bawić się ze starym ojcem, siedziałyby przed TV lub komputerem.

„Skoro tata może grać w gry, to dlaczego ja nie?”

A tak się akurat składa, że moja praca często sprowadza się do grania w gry. Czasem we własne, ale często również w inne, które dodaję na jedną z naszych witryn. I jak tu teraz wytłumaczyć czterolatkowi, że tata wcale nie gra, tylko pracuje? Już sam fakt, że moje dzieci uznają, że praca polega na tym, że siada się przed komputerem, jest trochę dziwny. Dlaczego dziecko ma iść do przedszkola, skoro wszyscy zostają w domu? Dlaczego ciocia wychodzi z domu do pracy, skoro mogłaby siąść jak tata przed komputerem? Dlaczego tata nie wychodzi? Czemu raz się może od komputera oderwać i ze mną pobawić, a innym razem nie? A zatem, kiedy on w zasadzie pracuje i dlaczego gra, w gry, a mi nie pozwala?

I tak to właśnie jest z tą pracą przy komputerze na własny rachunek. Niby fajnie, ale jednocześnie całkiem średnio. Czasem myślę, że nawet gdybym pracował McDonald’s, to byłbym bardziej szczęśliwy, niż obecnie. Przynajmniej widziałbym swoich klientów. Obecnie, nawet nie widuję osób, dla których robię jakieś zlecenie. Co najwyżej mogę zobaczyć ich zdjęcie na jakimś goldenline, albo innym tego typu serwisie. Ot i tak właśnie wygląda nasz współczesny świat. Komputer nas pochłania i ja, robiąc gry, przykładam się do tego, że będzie pochłaniał nas w dalszym ciągu.

A może powinienem zająć się czymś innym w życiu?

 

 

Chyba jednak nie :)

Pozdrawiam

Michał Cieślak

Więcej o Michał Cieślak

Uważam, się jeszcze za młodego człowieka, choć w życiu zaliczyłem już kilka checkpoint'ów, takich jak: ślub, dzieci, własna firma, własne mieszkanie, itp.

16. Maj 2011 przez Michał Cieślak
Kategorie: Człowiek | Tagi: , | Napisz komentarz

Napisz coś ciekawego

Pola wymagane są zaznaczone * markiert


Visit Us On FacebookVisit Us On LinkedinVisit Us On TwitterVisit Us On Google PlusVisit Us On PinterestVisit Us On YoutubeCheck Our Feed